Niby tylko kilkanaście kilometrów ale rzadko tam bywam. Dla mnie taki trójkąt bermudzki, terra incognita. Po wczorajszej setce i męczącym wietrze, pierwszy raz w tym roku bolą mnie mięśnie. Jak dodałem do tego zimno, chociaż ze słońcem, to nawet nie miałem zamiaru wychodzić na rower. Po zupie jednak bike, ale zupełnie bez ciśnięcia. Leniwe kręcenie z wiatrem, ścieżką na Domański Wierch, połączone z kombinowaniem jak wrócić i w miarę oszukać wmordewind. I to się nawet udało. Zjazd serpentynami, aż do ronda, z którego w zeszłym roku jechałem na Gubałówkę. Tam odkrywam nową ścieżkę o której wspominała mi Grażka. Początek bez asfaltu.Wracam przez Stare Bystre i Rogoźnik.

Pierwsza setka w marcu. Wyjazd w południe po zupce. Wszystkie rzeczy w plecaczku na bagażniku. Mam tylko 3 pomarańcze i jedną kanapkę. Ścieżką do Trsteny, dookoła jeziora orawskiego, Jabłonka, Czarny Dunajec. W tylnej przerzutce zmiana biegów na wyższe coraz gorsza. Od Bobrova wiatr coraz silniejszy z płn. zach. Wymęczył mnie okrutnie, mało pomagał a zazwyczaj wiał z boku. W Czarnym Dunajcu ubieram bluzę i kamizelkę, dotąd krótki rękaw. 900 km. w marcu! Więcej niż przez ostatnie 3 lata łącznie w tym miesiącu. Pomogła pogoda, szczególnie w weekendy, bo w tygodniu nawet ostatnim zdarzał się śnieg.

Do obiadu 50 km teraz 55 i jeszcze 2 śmieciowe do sklepu. Trasa pełna improwizacja. Ścieżką do Czarnego Dunajca, skręt na Wróblówkę, Ludźmierz, Obidowa prawie do końca. Dalej mokro i na górze zimno od śniegu. Rower przesmarowałem, bo już czas.

Powrót też lasem, Zaskale i Zakopianka. Zmieniłem baterię w liczniku sigmy. Działała ponad 3 lata, Gazela Anki ma 3300 km.

Jurgów do Podokólnego, Brzegi - nie byłem tam całe wieki. Podjazd powyżej szkoły bardzo trudny i zimno. Największa stromizna to 13%, najtrudniejszy kilometr 10,5%. Sporo śniegu.Is it the end? No. Na górze wysokość 1010. Is it the end? No. Powrót przez Leśnicę, Ostrowsko.Is it the end? No. 
Is it the end? No.
Is it the end? No.
Is it the end? No.
Is it the end? No.
Is it the end? No.
Is it the end? No.
Is it the end? No.


Is it the end? No.

Ścieżką z Gronkowa, Krempachy, ścieżką przez Dursztyn i krótszy wariant do Łapsz miejscami śnieg na trasie. Powrót Nowa Biała, Gronków, Ostrowsko. Wiatru brak, duże zachmurzenie.

5 raz średnia...Śrubuję rekorda. Po obiadku do Gronkowa, ścieżką do Nowej Białej i tyle korzystnego wiatru. Średnia dotąd 26,8. Przełom Białki, skrzyżowanie na Niedzicę, tam rozkmina gdzie dalej. W końcu pójście na łatwiznę, czyli powrót główną drogą do NT. Następne dni zimno, deszcz i śnieg. Odpoczynek raczej od rowerowania. Typowa podhalańska pogoda.

4 4 raz z rzędu średnia powyżej 24! Takiej serii nie miałem nawet 2 lata temu gdy jeździłem najwięcej w życiu. W zeszłym roku tylko 2 jazdy ze średnią powyżej 24. Co to się porobiło? Peugeot dopasował się do mojej formy, bo już w zeszłym roku dawał znaki, że potrzebuje serwisu, a teraz jeździ jak złoto. Dojechałem prawie do samego końca, później woda. Powyżej 700 m. npm. mnóstwo śniegu i ziąb. Krokusy z okolic wyciągu narciarskiego.

Żona i córka przez las, ja objeżdżam Ludźmierską. Ognisko w lesie w Czarnym Dunajcu. Plażing i granica. Wieczorem okazało się, że efektem porannej i popołudniowej wycieczki jest spalone czoło. W marcu! Mam już 440 kilometrów w tym miesiącu, nie licząc dojazdów do pracy, garażu, sklepu itp.

Pierwszy raz rękawiczki rowerowe i zero na głowie. W sensie okrycia a nie włosów. Jeszcze. Miało to też konsekwencje wieczorem, bo słońce 100% normy. Średnia!!! Przez las kombinacki nadal nie da się jechać przyzwoitym tempem bo śnieg. Objeżdżam Ludźmierską.